Witaj czytelniku;) Nasza przygoda na temat kalendarzyka itp. zaczęła się na naukach przedmałżeńskich. Tak, byliśmy na „normalnych” naukach przedmałżeńskich, nie jak większość narzeczonych teraz, że zapłaci, podpis jest-zaliczone. Swoją drogą trochę to było z nacisku proboszcza, ale z kolejnymi spotkaniami uważałam to za owocny czas w przygotowaniu do trwałego małżeństwa. Potem przyszedł czas na poradnię rodziną. Dostaliśmy kilka namiarów do kogo można się zwrócić. Nasz wybór nie był przypadkowy, ponieważ do tej samej pani instruktor uczęszczał mój brat parę lat po ślubie. Tak więc trafiliśmy do pani Ani. Wstępne zapoznanie, czego oczekujemy po spotkaniach itp. Usłyszeliśmy dwie możliwe drogi. Pierwsza - standardowe 3 spotkania, rozmowa na temat metod naturalnych, pomiaru temperatury itp. Druga - nauczymy się modelu Creighton`a, ja nauczę się obserwacji swojego ciała, zarówno na temat płodności jak i ewentualnych chorób układu rozrodczego, a narzeczony jak mnie wspierać (szczególnie kiedy przypadał czas PMS). Był jeden haczyk, spotkań było dużo więcej niż 3;P I tak zaczęła się nasza przygoda z modelem Creighton`a. Zdecydowaliśmy się z dwóch powodów. Po pierwsze nauczymy się czegoś nowego, a po drugie metoda uczy świadomego planowania potomstwa tj. kiedy kobieta jest płodna a kiedy nie. Mówiąc jaśniej, kiedy się kochać z intencją zajścia w ciążę a kiedy nie. Było to dla mnie ważne, ponieważ jestem blisko Boga, a wiara katolicka jest przeciwna stosowaniu jakiejkolwiek antykoncepcji. Intymność jest darem od Boga. Darem danym małżonkom, aby wypełniło jedno ze swoich zadań tzn. było płodne. Ale wiadomo jak już będziemy mieli tyle dzieci ile zaplanowaliśmy i ile Bóg nam da (bo jak to mówią, człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi), zadanie wykonane, to dalej chcę korzystać z tego daru bez poczucia winy. Ale do rzeczy. Podczas oceny moich cykli menstruacyjnych przez p. instruktor, padły dwie konkluzje. Po pierwsze, słaby śluz jak na dni płodne, trzeba było go pobudzić odpowiednia suplementacją witamin, aby plemniki przy zapłodnieniu jechały szybko po „niemieckiej autostradzie” a nie po sfatygowanych, polskich drogach ;D. Po drugie, jest problem z progesteronem w drugiej fazie cyklu. Co to znaczy? Ano to znaczy, że jak zajdę w ciąże to mogę nie być w stanie jej utrzymać. Ja, 26 letnia wtedy kobieta, zdrowa, z regularnymi cyklami nie będę mogła utrzymać ciąży? A jednak istniało takie prawdopodobieństwo. Pani Ania poleciła zbadanie poziomu progesteronu, wyznaczyła dzień kiedy powinien być w swoim największym stężeniu. Okazało się że nie jest źle, ale jak na ciążę to szału by nie było. Skierowała nas do pani doktor, która zna ten model, oprócz tego że jest ginekologiem-położnikiem to specjalizuje się w naprotechnologii. Tam kolejne badania krwi. Wynik padł dla mnie jak wyrok- „z takim progesteronem ciąży pani nie utrzyma”. Wspomnę, że byliśmy już wtedy po ślubie bo był to czerwiec jakoś a ślub braliśmy w kwietniu. Nie staraliśmy się o dziecko, ponieważ już pracowałam dwa lata i pod koniec roku miałam dostać umowę na stałe. Po słowach pani doktor daliśmy sobie czas, zajęłam się pracą, uczęszczaliśmy na spotkania z panią Anią, wśród najbliższej rodziny ucichły drwiące komentarze po co się badamy i stresujemy niepotrzebnie jak nawet nie czynimy starań żeby mieć dziecko. A ja chciałam się po prostu przygotować jak najlepiej na poczęcie małego człowieka. Nawiasem mówiąc testowaliśmy również czas kiedy nie powinnam zajść w ciąże i powiem wam, że działa ;D Oczywiście jeśli prawidłowo prowadzi się obserwację, bo żadna antykoncepcja nie daje 100% pewności. Chyba że już jakaś bardziej inwazyjna. W listopadzie podjęliśmy decyzję, że spróbujemy skorzystać z czasu kiedy przypadają dni płodne.
I wielka radość. Udało się. 1 grudnia pojawiły się nieśmiałe dwie kreseczki. Od razu za radą p. Ani zrobiłam badania dwóch parametrów w tym progesteronu. Po dwóch dniach powtórka czy poziomy wzrastają i mieszczą się w wykresie modelu Creighton`a. Wszystko wyglądało super. Później wizyta u pani doktor, serduszko bije ;D Przez całą ciąże kontrolowano mi poziom progesteronu. Do połowy ciąży dawałam radę sama, ale potem już potrzebowałam wsparcia farmakologicznego. W sierpniu 2019 roku urodziła nam się piękna, zdrowa córeczka. Oczywiście jak już wszystko wróciło do normy to rozpoczęłam obserwacje na nowo. Cykle wyglądały super, więc staraliśmy o drugie dzieciątko. Nie poszło tak sprawnie jak za pierwszym razem. Widocznie matka natura wiedziała lepiej, bo jeszcze wtedy karmiłam dosyć często. Ale w końcu się udało. Na początku był strach bo badania progesteronu wyglądały bardzo marnie i już od początku potrzebowałam pomocy farmakologicznej. Na szczęście wszystko się unormowało. Obecnie jestem szczęśliwą mamą rocznej Michaliny i 15 tygodniowego maluszka w brzuszku.
Dlaczego tak dużo pisałam o tym progesteronie. Uważam, że to bardzo ważny hormon o którym lekarze teraz zapominają, a na którym m.in. skupia się nauka w modelu Creighton`a. On odpowiada za utrzymanie ciąży przez pierwsze10 tygodni zanim wykształci się łożysko, które potem przejmuje tę funkcję i jego kontrola nie jest już taka ważna (jak usłyszałam od lekarza na badaniach prenatalnych). Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że nie wiem co by było, gdy byłam w połowie pierwszej ciąży, kiedy to poziom tego hormonu zaczął mi spadać i gdyby moja lekarz prowadząca to by zbagatelizowała. Być może nic by się nie stało, a być może skończyło by się przedwczesnym porodem w 22 tc, a w najgorszym przypadku poronieniem. Swoją drogą mogę się podzielić pewną historią z życia wziętą. Kiedyś dzwoni do mnie kuzynka i w luźnej pogawędce opowiadam mi o swoje koleżance/kuzynce (nie pamiętam), która starała się o dziecko ale za każdym razem dochodziło do poronienia na początku ciąży. Opowiedziałam jej o swojej przypadłości, o modelu Creighton`a i poradziłam jej niech i ona zacznie kontrolować sobie progesteron. I wiecie co….udało jej się. Dzisiaj dzieciątko ma już na świecie. Oczywiście nie wszystkie kobiety mają problem z zajściem w ciąże, czy utrzymaniem jej. Ale te które mają, gdyby miały odpowiednią wiedzę może uniknęły by przykrości z powodu poronień. Natomiast dla tych którzy starają się o dziecko bezowocnie, nauka modelu Creighton`a i naprotechnologia może być receptą na naturalne poczęcie.
Małgorzata i Paweł